Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/228

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie, Adelo, mnie tu dobrze, nie wiem czemu, ale mi dobrze.
(Prz. późn.: Adela zostawiła mi 50 rubli).


∗             ∗

Krople deszczu duże, ciężkie — długo i monotonnie, — miarowo, — tak, że je liczyć można — te krople deszczu, powiadam, padają na matową taflę duszy, której nikt nie obudził, bo chciał, żeby drzemała, bo mu z tem było wygodnie, że drzemie, — tafla duszy bezdusznej matowa. — Liczyć je można, powiadam: jedna kropla deszczu, dwie krople, trzy, cztery krople, — piąta, setna i setna pierwsza... Ni początku, ni końca... Mgła spowija ją — duszę, która drzemie bezwładnie, — nie śni, ale drzemie bezdusznie, bo jej nikt nie zbudził, — strzegł troskliwie, by leżała bezwładna we mgle, — by na nią krople duże i ciężkie padały, — by pleśnią porosła.
Pleśń nie rośnie; pleśń osiada, — źle powiedziałem, — pleśń pełznie, — pełznie cicho, gnuśnie, niepostrzeżenie. — Gnuśnie mówię: nie czai się, bo wie, że będzie, nie podstępnie, bo pewna, że będzie — bez wysiłku, bez pomocy, bez woli, będzie, bo być musi, — ona, która ma wagę tylko, — ale ani barwy, ani woni, — szmeru nie wydaje, — będzie mocą konieczności — pleśń wilgotna, która ciąży we mgle, — a pozatem nic... nic...
Samotna tafla matowa, senna, — bardzo sa-