Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/255

Ta strona została uwierzytelniona.

mamę szczeka, a jak się uchleje, to mu z pyska śmierdzi.“
Kocha mamę, bo „mama, jak uderzy, to tylko ścierką, to nie boli“.
Stacha jest mazgaj i „skarżypyta bez kopyta“. Franka kocha, bo jej przynosi od kupca czekoladki.
„Mama nie chce, żeby tata dał cioci komodę, bo jak ciotka była u nich, jak sprzątnęła, to izba była brudna, jak świnia. Bo ciotka jest wielka dama: na swojem weselu ani zajrzała do garnka, a mama ma dla niej nogi zrywać?“
— A więc ty nie kochasz ciotki?
— A figa!
— A ty tańczyłaś na ciotki weselu?
— A już! Ciotka mówiła: „później, później“ — i koniec. Ale ciotka ma kłopot za to.
— Jaki kłopot?
— A ja wiem?
— A gdzie ciotka ma kłopot?
— No, w brzuchu. — A ciotka ma sukienki brudne, jak pies. — A mama była raz w cyrku. — A Zosia już dwa razy jechała tramwajem. — A na weselu ciotki piła wódkę.
— A ty lubisz wódkę?
— A niee?