Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/266

Ta strona została uwierzytelniona.

Widzicie, matki na nie ciężko pracują, i doprawdy, ani wdzięczności, ani pociechy nie mają — tylko troski.
A wy za kilka rubli rocznej składki i paczkę pierników — chcecie, by was kochały. — To przecież — lichwa.
I druga prośba, — do wszystkich:
Nie dawajcie biednej dziatwie błyskotliwych upominków. W małych budzi się przekonanie, że od obcych mają więcej, niż od rodziców.
Józia dostała od matki na imieniny tylko sześć groszy, a od dobrej pani kosztowny upominek.
Matka czuła się sponiewieraną prezentem „dobrej pani“.