Zamożny, to taki, który ma, czego mu potrzeba, a bogaty ma więcej, niż mu potrzeba, i nie wie, co z pieniędzmi robić — i najczęściej głupstwa robi. — Tak samo ubogi, to taki, który ma mniej, niż potrzeba; biedny już ma znacznie mniej, niż potrzeba: ani się leczyć nie może, jak należy, ani dzieci dobrze uczyć, ani często zjeść tyle, ile potrzeba, aby być silnym i zdrowym. A nędzarz nic już niema. — Widzicie, co za bogactwo wyrazów.
I jeszcze jeden przykład: rozumny, wykształcony i inteligentny. — Czyście pomyśleli kiedy, że można być wykształconym a głupcem przytem? — Wykształcony to często taki, którego rodzice mieli pieniądze, posyłali do szkół i drogo płacili za naukę, — potem on skończył na jakiegoś doktora, albo adwokata, — i wstydzi się swojego krewniaka dlatego, że ten jest biedny, albo nie tyle w książkach siedział. — Jest to sobie może i wykształcony, ale cóż, kiedy głupiec? — A rozumny może wcale czytać nie umieć, ale zawsze sam postępuje, jak należy, i innym da rozumną radę. — I powiedzcie, coby to było, żeby istniał jeden tylko wyraz: wykształcony? — Wtedy często musielibyśmy nazywać mądrym głupca, dlatego tylko, że jego rodzice mieli pieniądze na szkoły.
I jeszcze mało było tych dwóch wyrazów, bo sobie język polski pożyczył od łaciny wyraz: inteligentny. — A tak. — Jeżeli język sam
Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/272
Ta strona została uwierzytelniona.