Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/278

Ta strona została uwierzytelniona.

razy przysłówkowi: z „dobry“, przysłówek robi sobie wyraz dobrze — i t. d. — Zobaczycie dzięki gramatyce, jakie to cuda kryją się w mowie ludzkiej.
Mowa ludzka, proszę was, to jak stary tajemniczy wielki bór, pełen życia, pełen śpiewów głośnych i wesołych — i strasznych, nieznanych szeptów, pełen wesela i smutku, młodości i śmierci. Są w mowie ludzkiej wyrazy mocne i wielkie, jak dęby, które do niebios się wznoszą: męstwo, bohater, — wyrazy wesołe, jak: słońce, pieśń, — wyrazy ponure, jak: ucisk i podłość, — wyrazy które dzwonią, jak skowronek w błękitach wiosennego poranku, lub syczą jak żmija jadowita, lub skarżą się, jak jęk.
Patrzcie, jakie to ogromnie ciekawe: niektóre wyrazy samem brzmieniem swem naśladują to, co wyrażają, naprzykład: ryk, grzmot, świst, syk, huk. Stare są to wyrazy, zapewne tak samo pierwsze dla narodu, jak pierwsze dla dziecka: hamm — pies, albo muu — krowa. — Pomówimy jeszcze o tem wszystkiem.
Wiem, dzieci, — że nie lubicie w gramatyce wyjątków. Wiecie chłopcy: my nie powinniśmy się gniewać na wyjątki, bo one dowodzą nam, że mowa ludzka żyje i pragnie być wolną, — że nie chce dać się ludziom spętać, ujarzmić. — Można poukładać w szufladzie pierniki albo papierosy, i będą tam leżały aż do końca świata, — ale mowa ludzka żyje, rośnie, —