Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/282

Ta strona została uwierzytelniona.
DYPLOM.

26 grudzień.

Poszli z wizytą na Wolę. Zmierzch. Jestem znów sam z sobą.

Rozglądam się po izbie. Przyglądam się ciekawie prostym sprzętom, naczyniom, rozstawionym na półce; przekładam pozostawione w nieładzie rzeczy: oto dorożkarska z numerem ciężka czapa Grosika; robotnicza bluza Wilczka; czerwona flanelowa pocerowana spódniczka Wikty; pielucha Mani; podarte bez guzików codzienne buciki Janka; bluzka perkalowa, wypocona pod pachami, Wikty.
Dziwnie plastyczny sen.
Siadam na nizkim stołku i kołyszę pustą kolebkę, wsłuchuję się w jej stuk jednostajny.