Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/302

Ta strona została uwierzytelniona.

było można zdrapywać, a buty, jak zdjął je czasem, tak zaszły lodem, że nogi raniły.
— Młodemu się zdaje, że ma sto korcy zdrowia, a potem brak, oj, brak. — Takiemu szkrabowi nigdy nie zimno, nigdy nie głodny i żaden ciężar mu nie za duży — w tem jego duma.

∗             ∗

Chłopak Maja ma chęć do rysowania.
Nakłopotał się Maj, napocił, aż otrzymał list od malarza, i malarz obiecał uczyć darmo chłopca.
Poszedł Kazik do malarza na Krakowskie-Przedmieście, i wrócił bardzo szczęśliwy. Był jeszcze kilka razy i wciąż wracał bardzo szczęśliwy. Dostał nawet bilet bezpłatny na wystawę Krywulta. Ale potem dwa razy z rzędu nie zastał malarza, ale dano mu kilka listów, żeby odniósł. To znów podłoga była świeżo umyta, więc go nie wpuścili. Spłakał się i powiedział, że więcej nie pójdzie, chociaż ojciec paskiem groził.
Oddał go ojciec do litografji, gdzie piękne rysunki robią. Był tam Kazik dwa miesiące, ale chcieli go obrócić na techniczne rysunki, a on nie chce być innym, tylko artystycznym: wyrysował głowę Chrystusa i polskiego huzara na koniu. Znów ojciec pasem groził.
Wybrał się ojciec do pana Strzałeckiego,