się spać do łóżka, w którem spała najmłodsza, Stanisława. Podobny postępek starszej siostry wywołał oburzenie 12-letniej Stanisławy, która obiecała, że się poskarży matce“...
— To ona niby z nim?
— A może nie? Uuch, ty twardy łbie.
— Tylko że nie chcieli tak wyraźnie napisać.
— No już dobrze: nie przeszkadzajcie. Niech pan Jan czyta dalej.
„O godzinie 3-ciej nad ranem Jan wstał i posunął zegar na godz. 5-tą, poczem obudził Józefę i Juljannę, aby szły już do fabryki. Gdy wyszły, Agnieszka wstała i odszukawszy tłuczek żelazny, uderzyła nim 12-letnią Stanisławę dwa razy w czoło“.
— Patrzajcie no tylko...
— No cicho że, do choroby.
„Przekonawszy się, że jej nie zabiła, dała Janowi nóż, aby ją dorznął. Ten przerznął jej gardło i zaczął ranić w twarz“.
— Na własną siostrę dała nóż. A niechże cię cholera zatłucze.
— Oj, cicho że.
„Nie pomogły błagania Stanisławy, aby jej darowano życie, ręce zbrodnicze pozbawiły ją przytomności“.
— To jej nie zabili?
— Słuchajcie do końca, a potem będziecie gadać...
Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/328
Ta strona została uwierzytelniona.