Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/329

Ta strona została uwierzytelniona.

„Pogrzeb ofiary...
— A no widzisz
„... odbył się we czwartek wieczorem. Aresztowani, Jan i obie siostry, osadzeni w więzieniu łódzkiem. Podczas konwojowania Agnieszki tłum kobiet z Widzewa, ustawiwszy się na szosie, sypał gradem kamieni na zbrodniarkę, którą byłyby zakamienowały, gdyby nie obrona policji“.
— I poco to to było za przeproszeniem bronić? Żyło to to jak bydlę, toby i zdechło jak bydlę.
— A kiedy musieli bronić, bo jeszcze sądu nie było.
— I naco to sąd? — Świństwo — i tyle. Chociaż i z tej małej nicby dobrego nie wyrosło.
— No cicho już: niech pan Jan dalej czyta.
— Już skończyłem.
— Bo mnie znowu mówił jeden felczer, że zbrodniarza można odrazu poznać, bo oni mają specjalną głowę i uszy od urodzenia.
— Żeby mi tam felczer sto razy mówił, to ja powiem swoje: że draństwo jest draństwem — i tyle — co tam uszy.?
— Ale nie: co tu się spierać? Może i mają: kto ich tam wie.
— Idź ty: ja teraz ciebie huknę w pysk, a jak cię zabiję, to mi inne uszy urosną. — Żeby jeszcze oczy, no to inna rzecz...
A gazeta przechodzi z rąk do rąk, — z za-