Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.

w kurzu i spiekocie; — aż oczy palą, w gardle zasycha, i jakoś brudno w całej istocie.
Iść w ślady dziadka i w łeb sobie palnąć? Gotowi pomyśleć, żem się zakochał nieszczęśliwie w szwajcarskiej krowie...
Ilekroć wpadnie mi w rękę nudna powieść, rzucam ją bez skrupułów w piec, albo na piec, i nie czytam dalej. A przecież tak nudnej książki, jak moje życie — nie spotkałem jeszcze. Takie rozpaczliwe ubóstwo treści.
I czytam to życie, jak się czyta arkusz powieści, znalezionej w szalecie, pozostawionej tam przez poprzednika. Nie znam autora, ani tytułu, ani początku; bohaterowie mnie nie zajmują, a końca się nigdy nie dowiem.
I mdli, oddechu brak — i dusza ziewa.
Zapewne przez tydzień będzie dyplomatyczna cisza.