Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/345

Ta strona została uwierzytelniona.
...BO POKĄSAM.

Poszedłem do najgorszych — na Starówkę.

Chciałem powiedzieć najgorszym, czego im nikt nie powiedział.
Noc. Mgła, i śnieg topnieje.
Stare Miasto liczy moje kroki.
Na podwórzu gwar głosów pijackich.
Na stołach szklanki. Chmura dymu w izbie. — Grają w kości.
— Janek, pieska twoja zielona... Moja wygrana.
— A jo!
— A myśmy się zakładali, czy wrócisz... Skomlałeś nad pijaczyną... „Biedny Juraś“ — a ty w bek. — Uuu, psiacie...