Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/353

Ta strona została uwierzytelniona.

— Idź pan sobie, — iiidź.
Jeszcze się odwróciłem... Bił głową o podłogę. One w kucki przy nim.
— Fela, trzymaj głowę.
Wyszedłem.
Na ulicy stanąłem pod murem...
Stróż nocny się zbliża. Stoi przedemną.
— Idź do domu, mówi.
A ja mu cicho odpowiadam:
— Odejdź, bo ciebie pokąsam. Odejdź, bo ciebie pokąsam.
— Bo cię zaaresztuję.
— ...Bo pokąsam... bo posąkam... bo pokamsą... bo sąpokam... bo pokąsąsam... bo po...są...ką...są...sam...

KONIEC.