Na czwartaku panuje wszechwładnie dowcip, polegający na tem, że przy czytaniu drobnych ogłoszeń kurjera dodaje się wyrazy: „z przodu“ i „z tyłu“.
Szwaczki bardzo się śmieją — i my także. Rozkraczajło się gniewa.
Byłem w kantorach i kurjerze: ani jednej oferty.
Ojciec przysłał mi rzeczy.
Zastawiam...
Słyszałem taki urywek rozmowy, prowadzonej między kasjerką i chłopcem — w cukierni:
— Pani jest bardzo samolubna.
— A skąd pan to może wiedzieć?
— Bo samolub, to jest wogóle taki zarozumiały człowiek, że jest zupełnie pod każdym względem niemożliwy.
— O, to pan się myli, bo ja jestem tylko rozgoryczona.
— O, nie, proszę pani. Ja się wogóle znam na ludziach. Człowiek, który się rozgoryczył, to go już nic wogóle nie weseli. A pani zupełnie przeciwnie.
Chłopiec się kocha, a ona kpi.
I ktoby pomyślał, że ten chłopiec w białym fartuchu, który podaje „jedną białą“ lub „dwie czarne“, — ma swój własny pogląd na rozgoryczenie i — swoją własną miłość.
Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/88
Ta strona została uwierzytelniona.