Strona:Janusz Korczak - Dziecko salonu.djvu/89

Ta strona została uwierzytelniona.

Zupełnie tak samo, jakby dorożkarz miał duszę, lub szwaczka — pisała wiersze, lub służąca — miała narzeczonego.

∗             ∗

Spotkałem moją pierwszą nauczycielkę — pannę Bronisławę:
— Ach, jak to dobrze, że ciebie spotykam. Może wiesz, jakie są książki we wstępnej klasie w czwartem gimnazjum bo nie wiem, czy z Jewtuszewskiego, czy z Wiereszczagina? Dostałam sekcję u tego krawca. Musisz wiedzieć: to taka znana firma. Ale prawda: co ty już doktór? Niee? Więc wyrzucony? Wdałeś się w co? Może gryzipiórkiem chcesz zostać? Pamiętasz swój wiersz na śmierć Wisnowskiej:

„Umarłaś w kwiecie życia swego,
Zraniłaś wiosnę życia mego“ — ?

Widzisz: sam się teraz śmiejesz. Każdy pisarz, co napisze, to się potem z tego śmieje. Miałam niedawno podobnego ananasa: syn fotografa. Ten znowu pacykował, a na egzaminie wieleli napisał pierwsze jat’, a drugie — je. Wiesz: ciocia Rogowska umarła. — Eee? Jadzia się zaręczyła? Z kim? — Słuchaj: nie rzucaj ty medycyny. Może się zakochałeś, jak ten Korycki — muliałeś słyszeć o nim?... Skończył z medalem w Moskwie i coś mu do głowy strzeliło: ożenił się z jakąś praczką, czy coś takiego, a teraz