— Jutro a nie dziś wszystko jedno. Popołudniu przedstawienia są dla dzieci.
— Właśnie, że nie, tylko że wolno wziąć jedno dziecko zadarmo, a reszta wszystko to samo.
— Ale lwów popołudniu nie dają.
— A właśnie, że i lwów dawali.
— I wchodził do klatki?
— A wchodził.
— Jak kogo kochasz?
— Jak ojca kocham — i patrzy Stasiowi prosto w oczy.
— No to się złapałeś, bo byłeś popołudniu.
— W cale się nie złapałem.
— A skąd wiesz, że wchodził do klatki?
— Skąd wiem, to wiem.
Idą obok siebie gniewni i milczący.
— Dzień dobry.
Czerwińskiego Stasio też nie lubi, bo kowal i głupi.
— Wiecie: w tej dykcie nie zrobiłem ani jednego błędu.
— A jak napisałeś «pośliednieje»? — pyta Wiśnicki.
— Fi, także mi sztuka.
Jest to właśnie jeden z dwóch grubych błędów Stasia.
Strona:Janusz Korczak - Feralny tydzień.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.