ski weteran, — otwiera mu drzwi. — Teraz pewnie dyrektor go spotyka, — podaje mu rękę. — Szmer.
Idzie przez korytarz. Wszedł do piątej klasy.
Nauczyciel kaligrafji poprzesadzał uczniów.
Dlaczego to zrobił, sam z trudnością umiałby odpowiedzieć. — Na pierwszych ławkach posadził tych, którzy mieli nowe bluzy i czyste kołnierzyki. — Uległ ogólnemu prądowi, niech i tu nawet będzie wszystko wzorowo.
I Stasio okazał się na pierwszej ławce.
Idzie. — Był w piątej klasie na rosyjskim, w ósmej na historji, w trzeciej na arytmetyce, teraz wszedł do klasy Stasia podczas kaligrafji.
— Kaligrafja?
Odpowiedzią był niski ukłon.
— Siadajcie, — zwrócił się do chłopców. — Nie przeszkadzajcie sobie. — Nauczycielowi podał rękę.
— Jezu, co orderów, — pomyślał Stasio.
— Raaz, dwaa, — raaaz, dwaaa, — liczy pierwszy uczeń, a klasa w takt pisze.
— Okna otwieracie podczas pauzy?
Kurator od tego pytania zaczyna wizytację każdej klasy, — w myśl zasady: mens sana in corpore sano.
Strona:Janusz Korczak - Feralny tydzień.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.