nie filowała. Ludwika niech nie wychodzi. — Bądźcie grzeczni.
Dzieci zostały same. Nie wiedzą, czemu, ale dziś mniej się jakoś cieszą, niż zwykle. Stasio jeden wie tylko, ale nie powie. — Dzisiejsza awantura z kaligrafem i dwie dwójki. Niezrobionego zadania Stasio nie liczy, bo powiedział już mamie, że nie zrobił.
Józio przerysowuje obrazek z «Przyjaciela», Stasio czyta kradzieże w kurjerku, — to dobre na zwyczajny wieczór, ale nie, kiedy mamy niema. Zosia chce dać hasło do zabawy.
— Wiecie, że jak wejść do studni, to można w dzień widzieć gwiazdy.
— A jakże, — zauważa ironicznie Józio.
— Nie — a jakże, bo pani mówiła.
— Twoja pani tyle wie, co zje.
— Żebyś ty wiedział tyle, co pani.
— Wszystkie baby nic nie wiedzą, — mówi Józio, któremu udzielił się smutny nastrój Stasia.
— A mamusia także jest baba, to mamusia także nic nie wie. — Dobrze... dobrze...
Rozmowa się nie klei; Zosia się nie zraża.
— A jak patrzeć na błyskawicę, to się oślepnie.
— To ci także mówiła pani? — pyta Stasio,
Strona:Janusz Korczak - Feralny tydzień.djvu/49
Ta strona została uwierzytelniona.