Strona:Janusz Korczak - Feralny tydzień.djvu/69

Ta strona została uwierzytelniona.



Zrzucił z siebie łachmany, wszystkie łachmany zrzucił. Uwalił się na piasek, na piach ci się uwalił i zamknął oczy. Oczy zamknął, bo mu słońce do ślepiów lazło. Ciepło. Dobrze.
— Choroba! — pomyślał Franek.
Pomyślał: «choroba», to znaczy, że mu dobrze, ciepło, wesoło, że leży na piasku, na słońcu.
Wykąpie się. W swojej się Wiśle wykąpie. We własnej Wiśle wykąpie. Będzie się kąpał w swojej własnej Wiśle za wszystkie czasy.
Miękko na białym piasku wiślanym, ale chce jeszcze wygodniej; więc plecami piach rozgarnia, głębiej się wciska; ręce pod głowę założył, plunął w górę, w powietrze, — i zasnął.
Należy mu się lato. Ciężką bo miał zimę. Ciężkie miał wszystkie zimy w życiu; a od wojny, to było już całkiem źle.
Trzynaście lat ma Franek, od czterech lat na wojnie; od czasu, jak pierwszy raz wybrał