to myślę o niebieskich migdałach. Więc to tak było, że na ulicy widziałem chłopca — i podobny był do mojego braciszka. Już przeszedłem, ale coś mnie jakby pchnęło, więc zawróciłem i zawołałem raz, ale on się nie obejrzał. Pomyślałem sobie, że jak on jest w przytułku, to skądby sam chodził po ulicy, — i zawróciłem. A w nocy śniła mi się mama tak, jak umierała. Usta miała trochę przekrzywione i patrzała na ścianę. A potem wzięła braciszka, ale on we śnie był zupełnie malutki, jak lalka, — i podała mi go i mówi: «masz, masz», a ja wyciągnąłem rękę, żeby wziąć, ale się czegoś przestraszyłem i zacząłem uciekać. I obudziłem się. Jakbym wiedział, gdzie oni są, tobym miał do kogo iść w święto, ale już się nie dowiem.
Ja wtedy uważałem, jak pani mówiła o nietoperzu, ale słowa mi wchodziły do uszu, a w głowie myślałem, że jak mi się tak matka śniła, to może naprawdę spotkałem brata, więc szkoda, że zaraz nie zawróciłem i nie zawołałem go jeszcze raz, bo może on nie słyszał. Może go za sprawunkiem posłali, albo go ktoś wziął do siebie.
Więc takie było moje życie. A teraz chcę pani napisać, co się później stało. Wuj wziął mnie do siebie, bo już byłem teraz sam i mo-
Strona:Janusz Korczak - Feralny tydzień.djvu/82
Ta strona została uwierzytelniona.