była dla mnie taka surowa. Ale cóż? Ja sprzedawałem kurjerki, więc mnie nie wolno bronić, kiedy mnie kto zaczepi. Powie mi jeden, że śmiecie woziłem, powie mi drugi: «idź do swoich grandziarzy», albo «znajda», a ja mam milczeć, bo jestem gorszy od nich. Ja raz jeden tylko sięgnąłem do cudzej kieszeni i nic nie wziąłem, ale żebym ja naprawdę dawniej kradł, a teraz chciał się poprawić, to coby było? Co pani chce na lekcji poprawić, oni całą pani pracę na pauzie zepsują.
Pani mówiła, że to koledzy; uwierzyłem pani, i spotkała mnie za to kara.
Jak przyszedłem do szkoły, to nikogo nie znałem jeszcze, i było mi smutno. A no, myślę, znajdę sobie kolegę, to mi będzie lepiej. I znalazłem. Chodziliśmy razem ze szkoły, więc mu opowiedziałem o sobie, nie powiedziałem wszystkiego, bo uważałem go za kolegę, a nie za przyjaciela. Ale skąd mogłem wiedzieć, że tak się stanie? A stało się, że się ze mną pokłócił i rozgadał wszystkim, co jemu mówiłem i nakłamał od siebie dwa razy więcej. Ja powiedziałem, że woziłem mleko, a on powiedział, że śmiecie. Może niepotrzebnie mówiłem, że ciotka nie jest bardzo dobra dla mnie, ale on nakłamał, że mnie biją, nie dają jeść i w piwnicy za-
Strona:Janusz Korczak - Feralny tydzień.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.