Strona:Janusz Korczak - Józki, Jaśki i Franki.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

Kiedy czego nie lubią, pilnować trzeba, żeby zjadali. Na makaron wołają: rury gazowe, albo kanalizacya.
Zato ci co lubią makaron, a i tych jest sporo, zjadają po trzy miski i dmuchają:
— A tom się najadł, aż mnie boki bolą.
Kiedy raz podano na drugie śniadanie chleb z miodem, trzeba było śpiewy przerwać, takie było zamieszanie.
— Dyżurni oblizują miód.
Dyżurni dowodzą, że im się palce lepią, więc muszą oblizywać — jedni się cieszą, a drudzy martwią, bo ich zęby bolą od miodu...
Już też dyżurni nigdy wszystkim dogodzić nie mogą. Tomek Galas nie lubi boćwiny i ma żal, że dyżurny umyślnie kazał mu śmieci nakłaść do zupy. Temu noża nie dali, tamtemu widelca.
— Ważny dyżurny, zawsze mu coś brakuje. Słuchaj pożycz mi noża.
Jeśli sąsiad użyty, noża pożyczy, a jak nieużyty, nie da i basta.
— Poczekaj, pożałujesz. Jeszcze mnie o co poprosisz...
Co prawda dyżurnego pilnować trzeba, bo czasem nadużywa swej władzy; faworyzuje znajomych, a krzywdzi, gdy się z kim pogniewa.
Raz Achcyk chciał przyszyć guzik, więc poszedł do dyżurnego krawca po igłę i nici. Ten dał mu nitkę, a igły dać nie chce.
— Dla ciebie i nitki będzie dosyć — powiada.
— Jawna niedorzeczność — twierdzi Łazarkiewicz — nitką guzika, jak świat światem, nikt jeszcze bez igły nie przyszył...
Raz gospodyni ugotowała grzyby, które chłopcy zebrali