Panowie znów, jak im się chce, ładne bajki opowiadają; a jak nie, to tylko tak, aby zbyć.
— Niech pan opowie, jaki pan niedobry; my się tak dobrze sprawujemy. Niech pan powie.
I już się zdaje, że przekonali pana, bo pan myśli, a tu nagle powiada:
— Opowiem wam straszną historyę o Boćku-nudziarzu, który zawsze wiedział z góry, co będzie na obiad, i o Tomku Galasie, któremu śmieci nakładli do zupy.
— Pewnego razu był Bociek, wielki ale to wielki...
— Pan pewnie powie: cymbał, — zgaduje już Boćkiewicz.
Wogóle panowie okazują bajkom niezasłużone lekceważenie. Naprzykład w najciekawszem miejscu trąbka wzywa na obiad, i chłopcy się spóźniają.
— Gdzieście byli? — krzyczy pan, taki zły, że strach.
— Słuchaliśmy bajki.
— Obiad ważniejszy od bajek, — krzyczy pan. — Obiad jest bardzo ważny, — krzyczy pan. — Tak, zapewne, bajki są bardzo ważne, ale i obiad jest ważny — mówi pan. — Może bajki są ważniejsze od obiadu, ale nie można się przecież spóźniać na obiad, kończy pan.
No chyba, że bajki są ważniejsze.
Strona:Janusz Korczak - Józki, Jaśki i Franki.djvu/121
Ta strona została uwierzytelniona.