Strona:Janusz Korczak - Józki, Jaśki i Franki.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

Kowalczyk został stróżem Miłosny, Łęgowski ogrodnikiem w szałasie, którego był właścicielem.
Najbogatszy, najpiękniejszy w Miłośnie — to szałas Jelińskiego.
Jeliński jest uczniem Bartyzka z Łysej Góry. Wogóle stara metoda opierania szałasu o drzewo rychło wyszła z użycia, i wszystkie następne budowane już były na wzór Bartyzkowego. Kopie się dół okrągły lub czworoboczny, niezbyt głęboki, wbija się skośnie trzy albo cztery grube gałęzie lub kije tak, by w górze schodziły się i opierały na sobie. Wierzchołki lepiej jest związać brzozowemi rózgami, jeśli niema sznurka, bo mogą się zesunąć, i szałas się zwali. Taki jest szkielet szałasu. Teraz przestrzeń między kijami zarzuca się gałęźmi rozłożystemi, a wszystkie szpary zasypuje trawą, liśćmi, małemi gałązkami.
Jeliński kopał dół rękami, bo łopaty jakoś nie dostał. Niezawsze łopaty sprawiedliwie mogły być wydane, bo wydawał je pan, a pan co może tam wiedzieć? — Przy kopaniu pomagali niby to Królik, Mały i wścibski Cieniewski; ale Królik więcej przeszkadzał, Cieniewski więcej gadał niż robił, a Mały niewiele miał czasu, jako dyżurny warcab i fortec, a jeszcze bibliotekarz. — Jeliński dwa dni sam pracował, bo go porzucili koledzy, a kiedy szałas był już gotów, przyszedł znów Mały i za radą pastucha zaczął wiercić komin w szałasie.
— Daj spokój, bo zwalisz, — przestrzegał Jeliński.
Ale pastuch tak kusił, tyle pięknego obiecywał dymu, zobowiązał się nawet sam dostarczyć zapałek, — że Mały szedł dalej za jego zwodnemi radami.
— Pan nie pozwoli, — przestrzegał Jeliński.