— Więc nie Korpaczewski, Pilawski, Borkiewicz i Przybylski, tylko Olsiewicz?
— A no Olsiewicz. Tak nam się podoba. Tobie co do tego?
I teraz Olsiewicz wyrzuca Borkiewicza, Borkiewicz Pilawskiego, Pilawski Przybylskiego, Przybylski Korpaczewskiego, zawsze jest dwóch obrażonych, jeden pokrzywdzony i dwóch pobitych.
Borkiewicz pyta się poco Pilawski zaczyna z Korpaczewskim, a Pilawski ma pretensyę, że Przybylski zaczepia Olsiewicza. Rozumieją, że trzeba kogoś z szałasu wyrzucić, bo inaczej nigdy spokoju nie będzie, nie wiedzą tylko, kogo wyrzucić, od kogo zacząć należy.
— Dlaczego łopat nie oddajecie po trąbce? — pyta ostro burmistrz Olsiewicza.
— A ja brałem od ciebie łopaty?
— Wszystko jedno kto brał. Brali do waszego szałasu, a ty odpowiadasz, boś gospodarz.
— Ja gospodarz? — dziwi się Olsiewicz. — Ani mi się nawet śni być gospodarzem.
Od dziesięciu minut Olsiewicz przestał być gospodarzem, miejsce jego zajął Lobański.
Teraz Lobański wyrzuca Olsiewicza, Olsiewicz Borkiewicza, Borkiewicz Przybylskiego, Przybylski Pilawskiego, Pilawski Korpaczewskiego, a Korpaczewski wyrzuca Lobańskiego.
Jedno należy zapisać na dobro szałasu: każdego bez trudu przyjmą do siebie i chętnie gospodarzem go zrobią, — każdy dla nich dobry, — każdy im bratem. Choćby nowy lokator najgorszą miał opinię, choćby go wyrzucano uprzednio ze wszystkich szałasów, — oni go zapraszają: może tak będzie lepiej? — Bo ciągle myślą nad tem, jakby porządek
Strona:Janusz Korczak - Józki, Jaśki i Franki.djvu/158
Ta strona została uwierzytelniona.