Strona:Janusz Korczak - Józki, Jaśki i Franki.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.

Pierwszy dzień na wsi tak spędziłem.
Wyjechaliśmy z Warszawy we czwartek o godzinie 6 po południu. Jechaliśmy koleją do Goworowa, a potem szliśmy, a młodsi jechali na furach. W Wilhelmówce pan ustawił nas w pary, i posadził na ławki, żebyśmy zawsze tak siedzieli i rozdano kolacyę. Po kolacyi pan zaprowadził nas na górę do sypialni. Grupa A i B śpią na dole, a grupy C i D śpią na pierwszem piętrze. Grupa E śpi na różnych salach, bo są tylko cztery sypialnie. W każdej grupie jest 30 chłopców. Na sali pan pokazywał każdemu z nas łóżko, dla mnie wybrał także jedno łóżko i położyłem się, a pan chodził po sali i mówił, czego nie wolno robić i jak kto ma zmartwienie, żeby przyszedł do pana. Potem nie mogłem zasnąć, ale zasnąłem.
Na drugi dzień umyłem się, ubrałem, posłałem łóżko i poszliśmy na werandę. Po paru minutach, kiedy się już wszyscy zebrali, klękliśmy przed ołtarzem, który jest na werandzie i zmówiliśmy pacierz a potem śpiewaliśmy: Kiedy ranne wstają zorze. Potem dyżurni rozdali chleb i mleko. Po śniadaniu pan ustawił nas w pary i pokazywał granice kolonii, dokąd wolno się bawić i chodzić. Po obiedzie poszliśmy do lasu, ale dziewczynki nie przyszły, bo od nich jest dalej, więc się bały że będzie deszcz.
Potem graliśmy w palanta, a po kolacyi umyłem nogi i jak już wszyscy leżeli, pan opowiedział historyę trzech łóżek, kto na nich spał przedtem.
I to jest próba mojego pamiętnika.

Sobota.

Dziś byliśmy w kąpieli. Później, jak kto umie pływać, będzie się mógł kąpać koło łazienki, żeby mógł pływać.