częliśmy budować szałas, który pierwszy raz w życiu robię, więc udał się niebardzo.
Po śniadaniu były śpiewy, a potem pan poszedł z nami do lasu i stawiał stopnie ze sprawowania i pytał się komu tu jest dobrze i komu źle. Potem nazbieraliśmy dużo gałęzi i zbudowaliśmy szałas, który się udał.
Potem znów byliśmy w lesie i jedna dziewczynka, którą nazywają Kropeleczka, ładnie deklamowała.
Po podwieczorku grałem w palanta i zarobiłem dwie mety, a potem położyłem się, żeby trochę odpocząć, ale zasnąłem i tak mocno spałem, że nie słyszałem trąbki na kolacyę, lecz się obudziłem i jeszcze zdążyłem.
Po obiedzie, który się składał z zupy, kaszy z pieczenią i chleba, dostałem łopatę i robiliśmy z Ligaszewskim wały przy szałasie.
Po deszczu było w lesie dużo grzybów, ja znalazłem dwa prawdziwe i trzy maślaki, i w lesie jeden chłopiec zginął, ale się znalazł. A potem rozmawialiśmy o wypadkach.
Wczoraj zapomniałem napisać, że były sztuki magiczne i dwa grosze zamieniły się na czterdzieści groszy.
Tak spędziłem dzień wczorajszy.
Nauczyłem się dużo ładnych piosnek i taką:
Ja tratwę z liści zrobię,
Zobaczysz śliczną rzecz.
Popłyniem z wodą sobie,
Aż het daleko precz.