Wczoraj była wielka zabawa w Zofiówce i teatr. Roztworzyła się kurtyna i była matka chora i miała trzy córki. Przyszedł starzec prosić o gościnność, i one go zapytały, jak uzdrowić matkę i staruszek kazał przynieść wody z lasu.
W drugim akcie przyszły dwie córki do lasu, ale potwór je przestraszył i uciekły. Potem przyszła trzecia córka i koło niej aniołowie. Potwór wyszedł z wody i powiedział: nie dam ci wody, dopóki nie zostaniesz moją żoną. Ona się zgodziła, wzięła wody i poszła do domu.
W trzecim akcie przychodzi królewicz i chce się żenić z tą córką. Bo ten potwór w lesie to był zaczarowany królewicz.
Dużo jeszcze ciekawych rzeczy mieściło się w pamiętniku, a na ostatniej stronicy było starannie napisane:
„Koniec całego kajetu, zapisanego pamiętnikiem, co robiłem na kolonii, co widziałem i co słyszałem“.
I podpis autora z wielkim zakrętasem.
Święte łzy i towarzystwo opieki nad samotnymi.
Pamiętacie zapewne, jak w Michałówce tęsknił do domu Lewek Rechtleben; jak się raz miły Prager rozpłakał, gdy przypomniał sobie, że ojcu grozi zesłanie na Syberyę; jak ktoś inny zapytywał w liście czy brat znalazł już pracę i czy zarabia.
Niejedną troskę serdeczną noszą w duszy te dzieci, które pozornie tak wesołe i uśmiechnięte, witają las i łąkę, gwarne zabawy, jagody, śpiewy i kąpiel.