I to jednak nie było prawdą. Wacek skłamał, bo nie chciał ojca własnego obmawiać. — Podoba mu się kolonia, ale Wacek ma ojca pijaka.
W dzień wyjazdu ojciec się strasznie z mamą pokłócił, bo mama chciała odprowadzić Wacka na dworzec, a ojciec powiedział, że Wacek sam trafi, że go djabli nie wezmą. Jak mama wróciła z dworca, ojciec ją pewnie zbił. W zeszłym roku, gdy Wacek wrócił z Psar, mama leżała chora, tak ją ojciec pobił.
Gdy Wacek jest w domu, mamie wodę przyniesie, izbę zamiecie, po ojca pójdzie, to ojciec się wstydzi i nie przepije pieniędzy.
Wacek jest niedobry, źle się uczy, nie zdał do trzeciego oddziału, z chłopcami się bije. — Ale na kolonii bardzo się poprawił: już nawet „szczeniaku“ rzadko kiedy powie i wtedy tylko, kiedy go bardzo kto zgniewa.
A czemu znów Olek płacze?
Olek jest jedynakiem, mama jego jest wdową; więc ani brata tramwaj nie przejedzie, ani mamy nikt nie ukrzywdzi.
Ale mama Olka nie ma na świecie nikogo — nikogusieńko, a teraz, kiedy Olek wyjechał na kolonie, mama jest już zupełnie sama — samiusienieczka jedna na świecie. Mama szyje koszule, tak długo w noc szyje; kiedy się Olek tylko obudzi, zawsze widzi jak mama siedzi i szyje. Mama jest taka dobra i taka biedna i niema nikogo, ale to nikogo na świecie.
Olek płacze, a każda łza Olka jest tak święta, jakgdyby w każdej łzie Olka był krzyż, a na krzyżu Chrystus bardzo smutny.