Strona:Janusz Korczak - Józki, Jaśki i Franki.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

I przygarnięto Kopkę — sierotę, potem wzięto do siebie Kasprzyckiego, który ma krzywe nogi po angielskiej chorobie, i Siniawskiego — Dziadygę, który ma twarz przez ospę zeszpeconą, wreszcie miłego Grudzińskiego, który zdala się trzymał od chłopców, bo go mama prosiła, żeby się nie zadawał z łobuzami, a on sam nie umie odróżnić, kto łobuz, a kto niełobuz.
Kiedy w szałasie Bartyzka zawiązało się towarzystwo przyjaciół czytania, spokojny Grudziński został jego prezesem, bo czyta płynnie nietylko powiastki, ale nawet wiersze. — O tem się później obszernie opowie.


ROZDZIAŁ PIĄTY.
Przedhistoryczne czasy górki pod dziką gruszą. — Niezawodny
przepis na budowanie domków z piasku. — Narodziny,
rozwój, zagłada.

Na górce, koło dzikiej gruszy, w ubiegłym sezonie wznosiła się groźna forteca. Jakkolwiek już dwa tygodnie upłynęły od ostatnich bojów, i niejeden deszcz zmywał dumną twierdzę, — doskonale się zachowały jej wały i rowy; widnieje jeszcze kopiec pułkownika Suchty, część pierwszego i cały fort drugi, i chłopcy uczą się dawać nurki z wałów i pływać tu na piasku.
I tu oto, na polu krwawych walk, pierwsi budowniczowie Bień, Iwanicki i Słotwiński, wznieśli pierwszy domek z piasku, otoczyli go ogródkiem z gałązek i kwiatów i ogrodzili parkanem z patyków. Domek był bardzo pierwotny: nie miał ani drzwi ani okien, ani komina. Nie uwłacza to jednak honorowi naszych budowniczych. I pierwszy parowóz i pierwsza maszyna drukarska były również niedo-