Strona:Janusz Korczak - Józki, Jaśki i Franki.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tu potrzebna dziurka — mówi para.
— Nie potrzeba dziurki.
— A skąd będą strzelali?
Zamyślił się Królik, ale że ustępować nie lubi, więc mówi:
— Z dachu będą strzelali.
Niewłaściwość podobnego rozwiązania sprawy zbyt biła w oczy, by para Królika nie miała się pobić z Królikiem. I w gruzy rozpadł się gmach pyszny, dźwignięty z takim mozołem.
Ileż razy przekonali się tu budownicy, że zgodą drobne sprawy wzrastają, od niezgody giną największe.
Concordia res parvae crescunt, discordia maximae dilabuntur, — mówi łacińskie przysłowie.
Jednym łopaty przyniosły pożytek, bo głębiej kopali i wilgotniejszy mieli materyał do budowy, innym łopata tylko przeszkadzała w robocie, bo nieciła niezgodę. Jedni długo gromadzili materyał do budowy a nic nie zrobili, inni mało zrobili, zato dużo piasku mają w uszach i za koszulą; inni wreszcie zamiast zakasać rękawy i jąć się pracy, woleli łazić i krytykować wysiłki towarzyszów.
— Ten dom tak wygląda jakby się miał zawalić. — Okna krzywe, brama za daleko.
— Pilnuj swego nosa.
Byli tu skromni a skrzętni, twórcy i naśladowcy, wytrwali i niecierpliwi, — i zgoła trutnie.
Drugiego dnia domki z piasku dosięgły najwyższego rozwoju, trzeciego dnia majstrowali już tylko malcy, starsi inne teraz żywili ambicje.
Słońce wysuszyło piasek, i walić się poczęły pyszne pałace i skromne chateńki, górka pod dziką gruszą opustoszała, ale nie na długo.