razy pokłócić się, poskarżyć mamie, znów pogodzić i znów pokłócić, to dla 150 chłopców na wsi w ciągu czterech tygodni i znów 150 w ciągu następnych czterech — ta ilość spraw sądowych nie jest zbyt wielka.
— A wyroki? — Najwyższa kara: 20 minut klęczenia — tylko dwóch chłopców dotknęła...
Ileż to razy zdawało się, że chłopiec bardzo zawinił; a kiedy sąd wniknął we wszystkie szczegóły, — wina stawała się mniejszą, małą, maleńką.
P. starszy, S. i B.[1] zniszczyli gniazdo ptasie. — W gniazdku było pięć jajek.
Zrabowane gniazdo oskarżeni sami rozebrali i obliczyli że było w niem: 73 piórka, 280 słomek, 246 źdźbeł kory brzozowej, 148 włosów końskich. — Ileż to pracy drobnej, słabej ptaszyny poszło na marne. — A te jajeczka małe, toż to dzieci ptasząt. — Dom zrujnowany, dzieci zabite!
Oskarżyciel żądał najsurowszej kary, ale głos zabrał obrońca:
— Sędziowie, spójrzcie na oskarżonych. Jeden z nich płacze, jeden siedzi smutny, a jeśli trzeci się śmieje, to dlatego tylko, by ukryć swój smutek. — Sędziowie, czyby oni popełnili czyn tak zły i niemądry, gdyby wiedzieli to, co teraz wiedzą?
Długo mówił i temi słowy zakończył obrońca:
— Sędziowie, zapewniam was, że gdyby ten ptaszek był tu obecny, mógł do was przemówić, — napewno takby powiedział: „chłopcy wyrządzili mi wielką, wielką krzywdę, ale przebaczcie im, bo kara ani nam chatki naszej nie powróci, ani nie wskrzesi nam dzieci. Poproście jednak, aby
- ↑ Autor podaje nazwiska w skróceniu, nie chcąc robić chłopcom przykrości, gdyby opowiadanie wpadło im w ręce.