I nagle matka otrzyma wiadomość, że syn się utopił w rzece! Taki wypadek miał raz miejsce, lat temu piętnaście, i od tej pory najsurowiej zabrania się dzieciom chodzić samym do rzeki.
— Cóż z tego, że jeden z chłopców, którzy poszli się kąpać, pływa tak dobrze, że Wisłę tam i z powrotem przepłynie? Jeśli dziś jemu pozwolimy, to jutro wymknie się jakiś niedołęga, a o nieszczęście tak łatwo.
Dozorcy napisali do rodziców karty otwarte tej treści:
„Niniejszem zawiadamiamy Sz. Pana, że syn Jego wydalił się samowolnie z kolonii i poszedł do kąpieli bez dozorcy. Prosimy o zawiadomienie, jak go za to ukarać. Rzeka jest głęboka i za skutki podobnych wycieczek odpowiedzialności na siebie brać nie możemy. Dozorcy dzieci“.
Jednakże obiecano chłopcom, że karty wysłane nie będą, jeśli dadzą wszyscy uroczyste zapewnienie, że do końca sezonu sami do kąpieli nie pójdą ani razu.
I do dziś dnia karty te leżą w mojej szufladce, zachowane na pamiątkę o pięciu dzielnych chłopcach, którzy mieli odwagę przyznać się do przewinienia, i mieli taki hart ducha, że choć ich nęciła rzeka, dotrzymali danego przyrzeczenia.
Wyrosną z nich dzielni ludzie!
Najwięcej spraw cywilnych, to jest spraw, gdzie chłopiec, a nie dozorca oskarża — dały nam przezwiska.
Sowińskiego nazywają Sową, Stachlewskiego — Staśką, Frankowskiego — Frankiem albo Żydkiem, Achcyga — Zechcygiem.
Na Pajera wołają: Frajer Pierwszy, albo Frajer Pompka