Strona:Janusz Korczak - Józki, Jaśki i Franki.djvu/61

Ta strona została uwierzytelniona.

Wysłana swego czasu do Jana misya dyplomatyczna otrzymała życzliwe przyzwolenie, jakkolwiek w niedość uroczystej wyrażone formie:
— A bawta się tam, tylko żebyśta mi wody nie puszczali; i koła nie ruszajta, bo was powyganiam.
Akt ten aczkolwiek nie uwieczniony papierem i podpisami, potwierdził prawa Dajnowskiego i Wiktorowskiego. I szła zabawa.
— Patrz, moja łódka bale przewozi.
— A moja łódka, łódkę uradzi.
— Eee, twoja łódka bokiem idzie.
— Bo ją wiatr tak pcha.
— Patrz, a moja sama skręca.
— A teraz jedna łódka drugą pcha.
— Te, odejdziesz ty tam od koła, czy nie?
Teraz już można być spokojnym o kierat.
— Patrz, co piasku nakładłem, i nie tonie.
— Bo łódka musi mieć balast.
— Te, czego patyki wrzucasz, — idź sobie.
Admirałowie czuwają.
— A mój okręt jedzie do Ameryki.
— Moja idzie do brzegu, bo się wody nabrało.
Potem wielką burzę zrobili i ratowali zagrożone okręty.
Morze Pompowe wymaga dużego nakładu pracy, zanim stanie się dostatecznie bezpieczne i zdatne do żeglugi.
Nasamprzód wymierzono głębokość i powierzchnię dna zbadano. Powsadzano patyki tam gdzie jest mielizna lub podwodne skały. Skały które bardzo przeszkadzały w żegludze, usunięto lub przeniesiono w mniej ważne miejsca. Niektóre mielizny też należało usunąć. Przystąpiono do budowy latarni morskiej.