— Sam nie wiem.
Nie wiedział, czemu płacze, ale ja wiedziałem: chłopiec usłyszał rzewny, serdeczny śpiew wieczorny lasu, usłyszał cichą modlitwę drzew — dlatego się rozpłakał. — Dziwna, cudowna to modlitwa: las gada, niebo mu odpowiada. — Mówią o dzieciach, które mogą być dobre i miłe; jeśli niemi nie są, nie zawsze ich w tem wina. O różnych rzeczach mówią.
Zapytacie może; skądże wiem, że chłopiec usłyszał rozmowę drzew z niebem, jeśli sam o tem nie wiedział?
Kto usłyszy modlitwę lasu, temu się tak jakoś dziwnie robi na duszy, że płacze, a jednak nie jest mu smutno, — płacze, sam nie wie czemu. A nazajutrz jest zawsze lepszy dużo lepszy, niż przedtem, gdy śpiewu nie słyszał.
I chłopiec, który przez dwa tygodnie nie mógł się poprawić — odrazu się poprawił — i kolonia zyskała w nim wesołego, miłego towarzysza zabaw: berka, palanta, zbijaka, trzeciaka.
Być może, że i wśród was są tacy, którzy modlitwę lasu słyszeli, pytać się jednak nie należy, bo kto usłyszał, ten zachowuje cud swój w tajemnicy, cudowną melodyę nosi głęboko w duszy, — nikomu nie rozpowiada.
Łazarkiewiczu.
Idziem, idziem do kąpieli,
Wrócim czyści i weseli.
Lewą, prawą, dalej żwawo,
Idziem wszyscy wraz.