ciągu się spóźniał, tylko już nigdy nie brał słońca z prawej strony i nie szukał małych grzybków, które mają przez noc urosnąć.
o pieśni.
Po pierwszem śniadaniu na werandzie odbywają się śpiewy; że jednak rano jest najwięcej grzybów, bo w nocy powyrastały, a jeszcze nie wyzbierane, — więc chłopcy uciekają, jak mogą, ze śpiewów, a ci mniej śmiałej natury, którzy na werandzie zostają, są w złych humorach, i raz wraz podczas śpiewów rozlegają się skargi:
— Proszę pana, on się pcha.
— Proszę pana, on się kopie.
— Psz pana, on nie daje siedzieć.
— Psz pana, on się bierze i się szczypie.
Jeden z dozorców, człek ambitny a ufny w siłę swej wymowy, powziął myśl dumną, by zwalczyć w chłopcach niechęć do śpiewów.
— Chcecie chłopcy, opowiem wam bajkę?
— Chcemy, — odpowiedzieli, a gdzieniegdzie rozległ się głos pojedynczy:
— Nie mówi się chcemy, tylko — prosimy.
Działo się to podczas drugiego śniadania, kiedy chłopcy spokojnie zajadali chleb z masłem, kiedy więc nikt nikomu nie przeszkadzał i nie wołał:
— Proszę pana, on mi zamienił widelec.
Albo: