— Proszę pana, on mi dmucha w zupę...
Taką opowiedziano im bajkę:
Kiedy caluchny świat był już stworzony, skończony, gotowy, — każdy przyznać musiał, że jest bardzo piękny. — Pośród falujących mórz rozrzucony był ląd koloru czekolady, na lądzie usypane były góry i nasadzone lasy. Szczyty gór przysypane były puchem śnieżnym, podnóża wysłane miękką trawą, utkaną kwiatami białemi, niebieskiemi, żółtemi i czerwonemi.
W lasach było wiele rozmaitych zwierząt, małych i dużych, wcale do siebie niepodobnych. Na drzewach ptaki wiły swe mieszkania, a same pływały w powietrzu na żaglach z różnobarwnych piór. Królem ptaków był orzeł.
Nie wiedzieli ludzie, że orzeł tak wysoko fruwa, aż powyżej księżyca, słońca i wszystkich gwiazd. Orzeł nie mógł powiedzieć, bo nie miał wcale głosu, jak nie mieli głosu ani zwierzęta, ani lasy, ani morza, ani ludzie. — Wszystko było tak samo piękne, jak dziś, tylko ciche, nieme, więc smutne.
Razu pewnego wzbił się orzeł tak wysoko, że aż dofrunął do nieba. Patrzy, a tu aniołowie zebrali się i na coś czekają. A tu jeden anioł przyniósł złotą skrzynkę, otworzył ją brylantowym kluczem i wyjął sznur pereł; rozwiązał jedwabny sznurek i zaczął wszystkim aniołom perły rozdawać, każdemu po jednej. Wielki był przy tem porządek, żaden z aniołów nie pchał się, nie kłócił, nie skarżył i nie krzyczał:
— Mnie, — mnie, — mnie!
A orzeł patrzy zdziwiony, bo nie wie, co z tego będzie.
Kiedy perły były rozdane, aniołowie usiedli na ławkach, każdy umieścił w anielskiem gardziołku otrzymaną perłę, — i zaczęły się śpiewy. — Ach jakie to było cudowne! — Orzeł płakał i śmiał się z radości, a kiedy wrócił na ziemię, było
Strona:Janusz Korczak - Józki, Jaśki i Franki.djvu/95
Ta strona została uwierzytelniona.