Strona:Janusz Korczak - Józki, Jaśki i Franki.djvu/99

Ta strona została uwierzytelniona.

— Idź głupi, żebyś powiedział — ptak — toby się jedno przynajmniej zgadzało.
— Łóżko — zgaduje ktoś dobrze — i rozpoczyna się spór, czy zgadł, czy dawniej już wiedział — że łóżko niema pierzy, tylko poduszka, że łóżko wcale nie zwierzę.
To znów chwali się który, że wie, kiedy urodził się Jan Sobieski i Tadeusz Kościuszko, i jak będzie po francusku kapelusz i dziękuję...
Czasem zamieniają się chłopcy jedzeniem:
— Ty mi daj buraczki, ja ci dam mięso.
— Całe dasz mięso?
— Takiś ty mądry?...
A jeden chłopiec kupił od sąsiada zielone szyszki dla małego brata.
— A za co kupił?
— Za masło. Pozwolił mu masło zlizać ze swojego chleba.
— Jakże to, językiem dał masło zlizać z chleba?
— Eee, nie językiem, tylko palcem...
Kiedy w poniedziałek jest ciasto, obliczają ile mąki wyjść mogło na tyle ciasta.
Czasem ktoś komuś obrzydza jedzenie: na ryż mówi, że klajster, albo że widział, jak kucharka robiła kotlety z żabiego mięsa.
— A coo?... Prawda proszę pana, że hrabiowie jedzą przecież żaby?...
— To i ty zjedz żabę, będziesz hrabią, fujaro.
Czasem ktoś kogoś trąci, miskę zrzuci, mleko wyleje. A raz Bóg ukarał Staśka, bo taki chytry: miał jeszcze pół kubka mleka i pcha się o dolewkę; ale kubek się gibnął i jeszcze ze swego mu się wylało...