zdawkową odpowiedź. Od głaskania wyraźnie uchylały się niektóre dzieci, skądinąd czułe, uczuciowe.
Przyznaję, że mnie to drażniło, dąsałem się; zrozumiałem wreszcie. W tych nawykowych, od niechcenia rzuconych pytaniach, dziecko nie widzi ani szczerego zainteresowania się ani możności zwrócenia się z prośbą. Ma słuszność: Podając całe pudełko cukierków, liczysz na to, że gość weźmie jeden i nie największy. Częstujesz dziecko ułamkiem minuty, ono ci daje żądaną odpowiedź: „wszystko dobrze“, ale spłacając dług dobrego wychowania, ma żal do ciebie za fałsz udanego zainteresowania się jego osobą; ono nie chce być traktowane, aby zbyć, w przelocie.
— No cóż, lepiej? — zapytuje lekarz przy obchodzie sali szpitalnej.
Z tonu głosu, ruchów, widzi chory, że lekarz się spieszy, więc odpowiada niechętnie:
— Dziękuję, lepiej.
76. Dzieci nie mają doświadczenia w fałszu form towarzyskich, dodam, w zwykłych kłamstwach potocznej mowy:
— Wprost ręce opadają; powinno być cicho jak w kościele; pali się wszystko na nim; co weźmie do łapy, to zepsuje; sto razy mówiłem; już więcej nie powtórzę.
Dla dziecka są to kłamstwa.
Strona:Janusz Korczak - JKD - Internat. Kolonje letnie.djvu/101
Ta strona została uwierzytelniona.