banalne pytania: „czy ci dobrze, czy jesteś posłuszny“, i zachowują dyskretne milczenie, gdy „mogą się wydać“. Może dlatego internat nosi cechę jakichś złych tajemnic, a rozmowa z dzieckiem, które raz w raz porozumiewa się wzrokiem z wychowawcą, jest krępująca i niemiła?...
W trzeciej części tej książki opowiem, jak w organizacji Domu Sierot zabezpieczyliśmy pomoc dzieci bez obawy złych następstw, jak wprowadziliśmy jawność w życie internatu.
24. Dzień szarej troski i żmudnej krzątaniny ma swe dzieci dogodne i niedogodne, ma je i dzień pokazu, uroczystego jarmarku.
Dla wychowawcy, który prowadzi śpiewy, dogodne dziecko o najdźwięczniejszym głosie, dla wychowawcy — gimnastyka najzręczniejsze. Pierwszy myśli o popisowym chórze, drugi o publicznym turnieju.
Dzieci zdolne, układne, śmiałe czynią honory domu podczas galowej wizyty, dobrze reprezentują instytucję, dobrze świadczą o wychowawcy, a ładne — poda bukiet dostojnej osobie.
Czy wychowawca może nie być im wdzięczny? — Cóż z tego, że zaśpiewał, zagrał na skrzypcach, z fantazją odegrał swą rolę w komedyjce? — To nie jego zasługa. — I pełen skrupułów uczciwy wychowawca, gwałt sobie zadając, ukrywa miłe wzruszenie.
Strona:Janusz Korczak - JKD - Internat. Kolonje letnie.djvu/39
Ta strona została uwierzytelniona.