Strona:Janusz Korczak - JKD - Internat. Kolonje letnie.djvu/41

Ta strona została uwierzytelniona.

tych wielu miłych jedno kochasz, jak istotę najbliższą, której najlepiej życzysz, której łzy najbardziej cię bolą, o której życzliwość najbardziej zabiegasz, które — pragniesz, by o tobie nie zapomniało.
Jak to się stało, — kiedy? — Nie wiesz. — Przyszło nagle — bez motywów — nieoczekiwanie, — jak miłość.
Nie ukrywaj: uśmiech, ton głosu, spojrzenie cię zdradzą.
A pozostałe dzieci? — Nie obawiaj się, nie będą miały żalu; i one mają ulubieńców.

26. Młodzi i tkliwi wychowawcy skłonni są pokochać to najcichsze, zalęknione w tłumie, o smutnych oczach i tęsknej duszy. Ku tym zapomnianym, w cieniu, zwracają się gorącem uczuciem, pragną zdobyć ich zaufanie, czekają na zwierzenia. — Co czuje, o czem myśli ten anioł o znużonych skrzydłach?
Ogół dzieci się dziwi. Za co kochać, kiedy on taki głupi. Ulubieńca, którego dawniej omijano, jako zero, co najwyżej popchnięto, gdy stał na drodze, teraz świadomie i celowo prześladują. Zazdroszczą, bo wybór wypadł niefortunnie.
Wychowawca rozpoczyna nierówną walkę o ulubieńca — i przegrywa. — Poznawszy błąd, stara się go zlekka, nieznacznie odsunąć od siebie. — Zrozumiało, odeszło, patrzy smutnie jakby