tylko raz, a oceniwszy krytycznie, nie ponawia, długo błąd popełniony pamięta. Jeśli postąpi niesłusznie, nietaktownie — w znużeniu, wszystkie wysiłki skieruje ku temu, by zmechanizować drobne, a dokuczliwe czynności, bo wie, że źle się dzieje, bo nie ma dość czasu. Zły wychowawca winę własnych pomyłek przypisuje dzieciom.
Dobry wychowawca wie, że warto myśleć nad drobnym epizodem, bo w niem się kryje zagadnienie, — nie lekceważy.
Dobry wie, co robi na żądanie tryumfującej władzy, panującego kościoła, mającej moc tradycji, przyjętego zwyczaju, pod żelaznym nakazem warunków. Wie, że nakaz ma o tyle tylko dobro dzieci na celu, że uczy je naginać się, ulegać, obliczać, przyucza do kompromisów przyszłości, gdy dorosną.
Zły wychowawca sądzi, że dzieci w samej rzeczy powinny nie hałasować, nie plamić ubrań, sumiennie wykuwać gramatyczne formułki.
Rozumny wychowawca nie dąsa się, że nie rozumie dziecka, ale rozmyśla, poszukuje, wypytuje dzieci. One go pouczą, by ich nie urażał zbyt dotkliwie, — byle chciał się uczyć.
27. „U mnie niema kar“, — mówi wychowawca, i niekiedy sam nie podejrzewa, że nietylko są, ale i bardzo surowe.
Niema ciemnego karceru, ale jest izolacja i pozbawienie swobody. — Tylko postawi w ką-
Strona:Janusz Korczak - JKD - Internat. Kolonje letnie.djvu/53
Ta strona została uwierzytelniona.