Strona:Janusz Korczak - JKD - Internat. Kolonje letnie.djvu/77

Ta strona została uwierzytelniona.

Byłem mu tak wdzięczny, tyle dobrych, serdecznych myśli wzbudził we mnie.
Innym razem doszło do mej wiadomości, że jedna z dziewczynek miała jakąś tajemniczą przygodę, gdy przechodziła wieczorem przez ogród. — Dzieci nasze wychodzą na miasto same i pojedyńczo; to leży w programie wychowawczym, zrzec się tej zasady byłoby bardzo boleśnie. — Wskazana była czujność. — Przygoda w ogrodzie zaniepokoiła mnie. — Więc nalegałem, by powiedziała, zagroziłem, że w przeciwnym razie nie będzie mogła sama wychodzić.
Powiedziała:
Kiedy szła przez ogród, przelatujący ptaszek zanieczyścił jej kapelusz, „narobił mi na głowę“.
Z nas dwojga, zda mi się, ja byłem bardziej zawstydzony.
Gdybyśmy nie byli tak mało subtelni w stosunku do dzieci, jak często bylibyśmy zmuszeni wstydem spłonąć za niechlujstwo życia, które one zastały, przed którem obronić je jesteśmy niemocni.

56. Cichy szept zwierzenia bywa niekiedy szeptem denuncjacji.
Nie oburzaj się obłudnie, wysłuchasz donosiciela, bo wysłuchać masz obowiązek.
— On pana przeklina, powiedział na pana brzydkie słowo.
— Skąd wiesz, że on mnie przeklina?