66. Przygnębiliśmy dzieci obowiązkiem wdzięczności, szacunku, — autorytetem naszym. Ono wszystko to czuje, ale inaczej, — każde po swojemu.
One cię szanują, bo masz zegarek, bo otrzymałeś list z zagraniczną marką, bo masz prawo nosić zapałki i późno spać chodzisz, bo podpisujesz się czerwonym atramentem, bo masz szufladę, zamykaną na kluczyk, bo masz wszystkie przywileje dorosłych. — Wiele mniej szanują cię za wykształcenie, w którem zawsze dopatrzą się braków. — A czy pan umie mówić po chińchińsku, liczyć do miljarda?
Wychowawca opowiada ładne bajki, ale ładniejsze zna stróż, kucharka. Wychowawca gra na skrzypcach, ale towarzysz wyżej piłkę podbija w palancie.
Dzieciom dobrodusznym wszyscy imponują, krytyczne nie uchylają głowy ani przed rozumem, ani moralnością naszą. — Dorośli kłamią, oszukują, są fałszywi, używają brzydkich wykrętów. Jeśli nie palą pokryjomu papierosów, to tylko dlatego, że mogą palić jawnie, że robią co chcą.
Im usilniej dbasz o zachowanie autorytetu, tem bardziej cię omija, im ostrożniej się nosisz, tem łatwiej wyślizgnie się z ręki. Jeśli nie jesteś śmieszny do ostateczności, bezwzględnie niedołężny, nie starasz się głupio wkraść w łaski dzieci, kokietując i pobłażając, — będą cię po swojemu szanowały.
Strona:Janusz Korczak - JKD - Internat. Kolonje letnie.djvu/89
Ta strona została uwierzytelniona.