Strona:Janusz Korczak - JKD - Internat. Kolonje letnie.djvu/99

Ta strona została uwierzytelniona.

— Prędzej... Ruszaj że się... Długo tego będzie?... Czy raczysz nareszcie?
Nie dąsaj się: takie być muszą.

74. Zakaz, pozornie nie uciążliwy. Walczysz bezowocnie, a dzieci nie słuchają. Nie dąsaj się.
Zabroniliśmy wieczorem rozmawiać w sypialni.
— Cały dzień mieliście do gadania. Teraz spać.
Widocznie coś nie pozwala dzieciom ulec słusznemu żądaniu, bo dzieci rozmawiają półgłosem, szeptem, cichym szeptem. Jest szmer.
Krzyknąłeś — cisza, ale nie na długo.
Dziś, wczoraj, jutro, — toż samo. Więc pozostaje kij, przemoc — lub badanie.
— O czem wczoraj rozmawiałeś w sypialni?
— Opowiadałem mu, jak żyliśmy w domu, kiedy tatuś jeszcze żył. — Pytałem go się, dlaczego Polacy nie lubią Żydów. — Mówiłem, żeby się poprawił, to pan się na niego nie będzie zawsze gniewał. — Mówiłem, że jak będę duży, to pojadę do eskimosów i nauczę ich czytać i budować domy.
Brutalnem: „cicho tam“ przerwałbym te cztery rozmowy.
Zamiast przewinienia, dostrzegasz jedną z głębokich, serdecznych trosk duszy twych dzieci. W hałasie i jarmarcznej krzątaninie niema miejsca na ciche zwierzenie, smętne wspomnienie, serdeczną radę, poufne zapytanie. Ciebie nuży