Strona:Janusz Korczak - Kajtuś czarodziej.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

nem, ani łobuzem. Trzeba znaleźć jakąś radę. Tak dalej być nie może.
Trzeba znaleźć jakąś radę, bo to się może źle skończyć.
To się może źle skończyć.
Na rogach ulic wiszą ogłoszenia:
„Komenda policji wzywa obywateli miasta do spokoju... Uprasza się, by przechodnie nie zbierali się tłumnie... bo to utrudnia pochwycenie złośliwego szkodnika... Wyznacza się 500 złotych nagrody.“
— Ładnie się wykierowałem, — myśli Kajtuś. — Jestem złośliwym szkodnikiem.
W gazetach dużemi literami wydrukowane były nagłówki artykułów.
„Czy rząd uspokoi szaleńca?“
„Aresztowanie szajki szpiegowskiej“.
„Omal nie katastrofa kolejowa z powodu przesunięcia zegarów“.
„Dzielny dróżnik kolejowy i odważny maszynista pociągu — zapobiegli katastrofie“.
Dalej:
„Lista ofiar podczas próby wysadzenia mostu w powietrze“.
Wreszcie:
„Tajemniczy pacjent szpitala dla dzieci“.
— Ten tajemniczy pacjent szpitala — to pewnie ja jestem, — domyślił się Kajtuś.
Bo piszą, że w jednej ze szkół warszawskich miało miejsce zbiorowe zatrucie nieznanym gazem. — Szkoła była zamknięta. — Robio-