Strona:Janusz Korczak - Kajtuś czarodziej.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.

no dezynfekcję. — Woźny szkoły złożył jakieś zeznania w policji. — Uczeń szkoły zachorował potem na grypę o dziwnym przebiegu. — Znaleziony w rowie pod miastem, leczył się w jednym ze szpitali.
Wszystko to opisane było niewyraźnie. Ale gazeta uprzedza czytelników, że nie może więcej pisać, żeby nie utrudniać śledztwa:
„Ze względu na toczące się śledztwo“.
Nawet w ogłoszeniach znalazł Kajtuś echo wczorajszych wypadków.
„Zginęła suczka biała w czarne łaty. Odprowadzić za nagrodą“.
„Zginął pudel Wierny. Nagroda — 50 złotych“.
„Kot Burek opuścił swoją panią. Za wskazanie adresu dam 20 złotych“.
— Doczekałem się, — mruknął Kajtuś z goryczą. — Ścigają mnie za nagrodą, jak psa albo kota.
— Może nie iść do szkoły, posłać sobowtóra? — Ale chcę wiedzieć, co będzie.
— Zresztą co mi zrobią? — Jestem czarodziejem.
I już przed samą szkołą znalazł dobrą radę:
— Niech każdy mój czar wtedy się uda dopiero, kiedy rozkaz dwa razy powtórzę. — Nie odrazu tak będzie, jak mi strzeli do głowy. - Naturę mam niespokojną. A tak, — będę się mógł zastanowić.
Już zupełnie spokojny, wchodzi Kajtuś do klasy.