Dawniej domy nic go nie obchodziły, teraz patrzy uważnie.
— O, chcę mieć taki ganeczek. — O, takie okrągłe okienko. — Taki daszek przy wejściu do pałacu, taką bramę w murze. — Przed oknami — skrzynki z kwiatami, właśnie jak w tym domu.
Ani myślał dawniej, że są domy ładne i brzydkie. — Dawniej nie oglądał wystaw sklepowych, gdzie są meble, dywany, lampy, piece, lustra.
Teraz długo stoi przed wystawą. — Patrzy i wybiera.
— Takie sobie w oknach zawieszę firanki. Taką skórę niedźwiedzią położę na podłodze. Taki kałamarz postawię na biurku. — Wygodny stół i fotel, ale za wysokie.
Chce niskie, na swój wzrost. Bo w domach i mieszkaniach wszystko jest dla dorosłych, za duże, za ciężkie.
— Ta szafka będzie dobra. I ta półka na książki.
Wie już Kajtuś, jakie będą okna i jakie piece na zimę. Wybrał białą umywalkę z dwoma kranami: z jednego kranu zimna woda, z drugiego gorąca.
— Dobrze mieć ciepłą wodę, gdy bardzo ręce zabrudzę, kopiąc w ogródku.
Poszli raz ze szkołą na wystawę obrazów. — Już tam raz byli: ale niebardzo pamiętał, bo tyle różnych obrazów. Już nawet nudziło się patrzeć.
Strona:Janusz Korczak - Kajtuś czarodziej.djvu/151
Ta strona została uwierzytelniona.