Strona:Janusz Korczak - Kajtuś czarodziej.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

szego niedołężnego magistratu, jak można prędko i ładnie budować.
Kajtuś włożył do dużej koperty pieniądze i wysłał do banku z prośbą, by wszystkim zapłacono dwa razy więcej, niż się należało.
A kiedy szkoła urządziła wycieczkę nad Wisłę, Kajtuś razem ze wszystkimi ogląda swe dzieło. A było naprawdę ładne.
I pomyślał nagle:
— Może frunąć na wyspę, ukłonić się całej szkole i chusteczką powiewać?
Ale nie powtórzył życzenia. — Będzie znów trzy dni czekał.
Niech się z dziwem tymczasem oswoją: zobaczą i się uspokoją.
Towarzystwo kolonji letnich urządziło zwiedzanie pałacu, po złotówce za bilet. Sto tysięcy osób łódkami i statkami odwiedziło wysepkę Kajtusia. — Potem wydrukowali podziękowanie, że biedne dzieci będą mogły wyjechać na wieś.
A Kajtuś zastał swą wyspę strasznie zaśmieconą.
Ze wstydem przyznać trzeba, że były ponarzucane papiery, pestki, niedopałki papierosów i potłuczone butelki.
Nawet gazety pisały, że publiczność wykazała brak kultury.
Ale Kajtuś nie martwił się: wszystko w mig uprzątnął służący — murzynek.