Strona:Janusz Korczak - Kajtuś czarodziej.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.

cholog. — Z Rzymu: geolog i prawnik. — Z Berlina: filozof i historyk.
Niemiec zerwał się z krzesła i uderzył pięścią w stół.
— Wykluczone! — Wy poślecie po czterech, a my Niemcy tylko jednego uczonego? — To niesłychane!
Anglik wziął zgniecioną kartkę z rąk francuza, skrzywił się, bo była splamiona winem i sosem pomidorowym. — Zawstydził się francuz.
— Przepraszam: zapisałem na rachunku restauracji.
— Nie szkodzi. — Proszę oddać ołówek.
Anglik przepisał wszystko do notesu.
— Kto się zgadza, niech podniesie rękę do góry.
— Nie zgadzam się. — mówi Niemiec.
Wszyscy głosują, że tak właśnie dobrze. Tylko że w Genewie inaczej się mówi. Tam mówi się, że „delegat francuski osiągnął sukces“.
Tak się u nich nazywa.

Telegraf Ligi Narodów wysłał pięć depesz.
Zaraz z Londynu i z Paryża wyruszyli uczeni aeroplanem, z Berlina samochodem; a z Rzymu ekspresem na drugie posiedzenie przybyli do Warszawy uczeni włoscy.
Posiedzenia odbywały się w wielkiej tajemnicy w nocy, — w uniwersytecie na Krakowskiem Przedmieściu.
Zebranie zagaił (zaczął) polski astronom.