Strona:Janusz Korczak - Kajtuś czarodziej.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

Kajtuś wie, ale się gniewa, że podejrzewają.
A o koledze myśli:
— Jaki on teraz odważny. Wchodzi ze mną razem, a gęby nie umie otworzyć.
A no, wybrał pasek: ładny, skautowski.
— Ile kosztuje?
— Dwa złote pięćdziesiąt groszy.
— Za drogo.
— Ile kawaler myślał?
— Kolega kupił taki za 40 groszy.
— To idź tam, gdzie kupił kolega.
— Dobrze: pójdziemy.
— Znaleźli się mądrale. Jeden wybiera, a drugi się rozgląda. Znamy was.
— I ja panią znam.
Nawymyślała i przegoniła.
— A cobyś zrobił, gdyby oddała?
— Głupi jesteś.
Kajtuś wie, coby zrobił. — Szukałby po kieszeniach, niby że zgubił pieniądze. Ale mówić nie chce: niech się sam domyśli.
— Więc jutro fundujesz kino.
Zatrzymał się i czeka na odpowiedź.
Kolega się zawahał.
— Poproszę ojca: pewnie da?
— A jak nie da?
— To już napewno w przyszłą niedzielę.
Kajtuś skrzywił się i machnął niechętnie ręką. — Pomyślał:
— Ot, zakładaj się z takim szczeniakiem...